Przeżyłem dziś inwazję.
Przyjechały do nas jakieś ciotki, sztuk trzy. Przywiozły ze sobą wujków – dwóch. Dlaczego jedna była niesparowana – nie wiem. Wyrażenie ‚przywiozły ze sobą’ w pełni oddaje klimat relacji między nimi – ciotki potężne, wygadane, dominowały nad zdziadziałymi wujkami – pantoflami. Skąd się same ciotki wzięły? Z Zielonej Góry. Przez dwadzieścia lat żyłem z nieświadomością, że w tamtych rejonach posiadam rodzinę.
Na ciotki oczekiwano od rana. Ja chciałem się zaszyć w pokoju – nie mój rewir, nie moje zabawki, co się będę wychylał. Okazało się, że pomysł nie przejdzie. Ciotki spadły na nas jak grom z jasnego nieba, pojawiły się i spowodowały natychmiastowe poruszenie.
– Weź chodź się przywitaj, pytają się o ciebie – usłyszałem od rodzicielki. Uprzedzając kolejne zdanie o tym, żebym nie był dzikusem, wyszedłem. Ciotki się na mnie rzuciły jak na pomidory z promocji w karfurze. Wycałowały, wyściskały przeplatając ochami jaki ja facet i jak ja urosłem. I że dawno mnie nie widziały. Ja ciotki pierwszy raz na oczy widzę. Łącząc fakty – ze swojego życia płodowego pamiętam mniej, niż sądziłem. W ciągłym zachwycie nade mną i pelargoniami tam na oknie – usiadły do kawy.
Kawę przepleciono obiadem, deserem, drugą kawą i grillem, by o północy przy kończącej się którejś z kolei flaszce wyśpiewać rzewne pieśni pożegnalne i w fali zastrzeżeń, że TERAZ MY MAMY PRZYJECHAĆ A TE PELARGONIE TO MACIE CUDNE – odjechać.
W międzyczasie stworzyłem kilka sosów do grilla i przystawki z fety i oliwek. Potem stanęły takie wycacane na drewnianej desce na stole. Zaraz obok butelki bimbru, który nie był nawet porządnie schłodzony, a ja zastanowiłem się co próbuję sobie udowodnić. Przez godziny słuchałem kawałów ludzi około sześćdziesiątki, większość żartów o seksie. Karol stwierdził, że to i tak lepsze niż rozmowy przy wódce o jedzeniu łożyska. Ja twierdze, że własny dziadek opowiadający sprośne żarty, a potem sam się z nich śmiejący może sobie rękę z łożyskiem podać.
Poza tym – wreszcie – mamy mieszkanie. Zwykłe, przestronne, na pierwszym piętrze. Co najważniejsze – jest piekarnik.
A jutro z rana wleczemy się nad rzekę. Ja wyjątkowo jako pasażer. Poza jedzeniem będę mógł się napić.
Najlepiej.